Obudzić się w Ciszy- coraz rzadziej mi się to zdarza, zwłaszcza, że zazwyczaj jestem tą, która budzi się ostatnia-każdego poranka budzi mnie kojący szum ekspresu do kawy(bo kto rozpoczyna bez kawy poranek?!) nastawionego zapobiegliwie przez któregoś z domowników. Ktoś śpiewa, ktoś czegoś szuka- słowem zawsze coś sie dzieje...
Dlatego nie lubię momentów, kiedy budzi mnie coś nienaturalnego-tą rzeczą właśnie jest Cisza. Cisza, którą można krajać nożem i posmarować croissanta. Brrr, jak ja tego nie lubię. Z Ciszą wiąże się poczucie samotności, które mogę jedynie stłumić, ale nie jestem w stanie go opanować. W takiej chwili nie mam nawet ochoty grzać się pod kołdrą, pozostanie w bezruchu zaczyna mnie przerażać-"jeśli zaraz sie czymś nie zajmę, oszaleję chyba!"-wtedy wolę już wyskoczyć z łóżka i coś zrobić konstruktywnego. Hm, tylko co?
Chyba coś upiekę- myślę w takim momencie-no,to do roboty.... Wierzcie mi albo nie, ale TO mi pomaga- przygotowywanie słodkości nie tylko pozwala czymś zając ręce, jest też niesłychanie przyjemne... Ach, ten cudny zapach ciepłych ciast, ciasteczek, muffin piekących się w piekarniku-tego nic i nikt mi nie zastąpi, zapewniam;)
Może to i dziwny sposób na Ciszę, ale czy cokolwiek w dzisiejszych czasach nie jest dziwne?Ważne, że dzięki temu czuję się lepiej- cichutki rumor piekarnika sprawia, że naprawdę jestem w domu.
Kiedyś usłyszałam, że zapach wypieków tworzy "domową atmosferę"... Może to i prawda?